Używki


Czyż nie jest prawdą, że nieodzownym elementem studiowania są wszelkie substancje zmieniające świadomość? Przypuszczam, że dla większości czytelników tego blogga aspekty historyczne i kulturalne Tajwanu nie są aż tak ciekawe, jak temat niniejszego wpisu, a ponadto dostaje wiele pytań o imprezową stronę mojego pobytu tutaj, dlatego donoszę co następuje...

Kawa – w porównaniu do całej gamy używek, którymi można sobie popsuć zdrowie, przyczyniając się jednocześnie do poprawy bilansu ZUS-u, kawa jest oczywiście używką przez małe u. Właściwie w tym aspekcie nie ma większych różnic z resztą cywilizowanego świata, poczynając od horrendalnie drogich sieci, aż po dwa, trzy i cztery w jednym, czyli w proszku. No może z tą jedną różnicą, że saszetki dostępne są w workach nawet po 48 sztuk, a w sklepach samoobsługowych można kupić wersję marki Barista Coffee, w papierowym kubku, mającym większą żywotność niż niejeden porcelanowy, których poziom wytrzymałości uderzeń o podłogę jest żaden.

Papierosy - trucizna, która poza nieprzyjemnym zapachem z ust, nie daje używającemu żadnych korzyści, dostępna jest w standardowych paczkach po dwadzieścia sztuk, ale na przykład L&M-y sprzedawane są także w paczkach po 23 sztuki. Dostępne są super ekstra lekkie, które dla palacza nie mają żadnego smaku, otoczeniu dostarczając natomiast smród nie mniejszy niż regularne odpowiedniki. Producenci starają się zachęcić wymyślnymi, kolorowymi bibułkami papierosowymi czy filtrami z dziurka w kształcie serduszka lub opakowaniami – otwieranymi z boku czy wysuwanymi, ale miękkich wersji nie ma. Na każdej zachęcają do zakupu oślizgłe płuca palacza, przeżółkłe zęby lub brzuch kobiety w ciąży. Palić można właściwie prawie wszędzie, tak jak drzewiej w naszym kraju, na przystankach, w restauracjach, itd. Na kampusie za to nie można palić nigdzie, poza zaułkiem obok cmentarza, gdzie zakaz jest nieegzekwowany, a na ziemi zamiast ziemi jest dywan z filtrów papierosowych. Tytoń według mojej wiedzy nie jest dostępny, nie wspominając o aromatyzowanych fanaberiach. W tym temacie na plus zaliczę zróżnicowane ceny papierosów na Tajwanie od około czterech do ponad dziesięciu złotych za paczkę. [Zastanawiałem się czy poprawnie po polsku mówi się złoty czy złotych, ale jeśli na banknotach widnieje napis w drugiej wersji to tej będę się trzymał]

Alkohol – w porównaniu do ogólnego poziomu cen alkohol jest raczej drogi. Ceny piwa i wysokoprocentowych nalewek są podobne jak w Polsce, wino z kolei trochę droższe, pewnie dlatego, że rodzimych gatunków właściwie nie ma. Ponieważ wiele miejsc pobiera jedynie opłatę za wejście, w cenie której jest tyle alkoholu ile tylko może w siebie wlać dany imprezowicz, powszechnym obrazkiem są totalnie wstawione jednostki, na długo przed zamknięciem klubu. Gdyby nie fakt, że Azjaci mają niski poziom tolerancji spożycia alkoholu, znane z Anglii picie na umór, wydawało by się znacznie groźniejsze dla zdrowia publicznego. Ponieważ większość klubów kończy imprezy około czwartej rano, a transport publiczny zaczyna funkcjonować dopiero od około szóstej, biznes taksówkowy ma ma się świetnie.

Narkotyki – tygrysy azjatyckie (Singapur, Hongkong, Tajwan) mają podobną politykę w sprawie używek, które podpadają pod tą kategorię – to znaczy są one całkowicie zabronione. Przez całkowicie zabronione rozumiem, że są na tyle nielegalne, że posiadanie, zażywanie, sprzedaż, zakup i co tam tylko, są nie tylko, że zabronione per se, co ważniejsze zagrożone są wysokimi karami – z karą śmierci włącznie (Singapur – sznur; Tajwan – rozstrzelanie lub zastrzyk). Ponieważ jednak natura nie znosi próżni, na Tajwanie miejsce narkotyków zajmują tzw. betel nuts. Te orzechy arekowe palmy betelowej owinięte w jej liście, czasami z dodatkiem słodzika lub tytoniu, sprzedawane są po parę złotych za garść. Miejsca dystrybucji przypominają sklepiki z panienką z okienka - szyba, światła, migocząca reklama przed wejściem - jakby wzorowane na dzielnicach czerwonych latarni Amsterdamu lub Hamburga, z boginiami w roli sprzedawczyń. Zażywanie polega na odgryzieniu końcówki orzecha, a następnie żuciu reszty przez parę minut, połykając lub wypluwając, według uznania, gorzkie soki wymieszane ze śliną. Poza brązowożółtym osadem na zębach, używka ma na celu podniesienie witalności, koncentracji, czujności, a przede wszystkim ma nie pozwolić zasnąć. W przypadku połykania wydzieliny dochodzi jeszcze drapiąco-palące uczucie w przełyku, pozbawiając go w końcu czucia. Jeśli trafi się wam kierowca taksówki lubujący się w tej używce, co jest raczej regułą niż wyjątkiem, jest duża szansa, że poczujecie się jak na przejażdżce z Nikki Laudą, choć wątpię, czy większość ma pojęcie o kim mówię.

Ponieważ artykuł ma wiele wspólnego z weekendowymi doświadczeniami poprzednich tygodni, jego publikacja przed kolejnym weekendem wydaje się w pełni właściwa i nie jest przypadkowa.

Dziwnostki


Podróżowanie jest ciekawe, w dużej części, przez różnice jakie dostrzegamy między zagranicą, a naszym krajem rodzinnym. Te, które od razu rzucają się w oczy, wydają się najciekawsze dlatego własnie, że są takie wyraźne. Poniższy artykuł będzie o garstce ciekawostek tajwańskich.

Lujhu dystrykt, gdzie mieszkam, to miejsce gdzie wzdłuż dróg i jezdni nie ma chodników. Właściwie to nie ma ich tu wcale. Oczywiście stawia to przechodniów w niekorzystnej sytuacji, bo albo chodzą po ulicy, wprost pod kolami wszechobecnych skuterów, albo przechadzają się niemalże po pokojach gościnnych mieszkań na parterze. Ponieważ w tych ostatnich albo w ogóle nie ma drzwi, albo są wiecznie otwarte, życie rodzinne toczy się wprost na ulicy. Z resztą mało kto tu chodzi pieszo, dlatego, w większości przypadków, prośba o wskazanie drogi kończy się udzieleniem rady wzięcia taksówki lub, w najlepszym wypadku, wskazaniem najbliższego przystanku autobusowego. Te jeżdżą bez określonego harmonogramu, ale dość często, a sama opłata nie jest wygórowana. Szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę, że opłatę za przejazd uiszcza się po wejściu do autobusu, wrzucając, według uznania, odliczone monety, do umieszczonego obok kierowcy pojemnika ze skomplikowanym systemem zapadek. To uniemożliwia kierowcy skuteczne kontrolowanie wniesionej opłaty, chyba, że ma on wyjątkowo dobrych słuch i z brzęczenia monet o metalowe pudełko jest w stanie stwierdzić czy zapłaciliśmy przepisane dwadzieścia siedem dolarów tajwańskich, czy może, na przykład, dwadzieścia cztery. Żeby było sprawiedliwie, bilety nie są w ogóle wydawane.

Poruszanie się skuterem, przy niewielkiej ilości egzekwowanych przepisów, jest wyjątkowo wygodne. Może właśnie z tego powodu i dla bezpieczeństwa uczestników ruchu, najważniejszym przepisem, ważniejszym nawet niż stop na czerwonym świetle, jest, dla skuterów, zakaz skrętu w lewo. Niewątpliwie komplikowałoby to dojazd do wyznaczonego celu, gdyby za każdym razem trzeba było objeżdżać przecznice, tak aby znaleźć się w konkretnym odcinku drogi. W związku z tym, iście ciekawym rozwiązaniem, jest manewr skrętu w prawo, pod prąd i zawrócenie tak aby ustawić się w żądanym kierunku. Może, po części, z tego powodu większość skrzyżowań wyposażona jest w liczniki odmierzające czas do zmiany świateł, bo o ile czerwone to sugestia żeby się zatrzymać, o tyle zielone to świętość, upoważniającą kierującego do staranowania każdej napotkanej przeszkody, jeśli nie dosłownie, to na pewno werbalnie.

Z resztą z liczbami sytuacja na Tajwanie jest dużo ciekawsza. Drugie piętro to, tak naprawdę, według naszej nomenklatury, pierwsze, bo tutejsze pierwsze to po naszemu parter. Niby wiele to nie zmienia, ale pozornie, nachodzić trzeba się mniej. Kilogram, z kolei, waży jedynie 600 gramów (tzw. tajwański kilogram), a przez to i nadźwigać można się dużo mniej. Data na Tajwanie też jest specjalna, bo według lokalnego kalendarza mamy właśnie setny rok, ale to akurat ma wszystko do czynienia z polityką i utworzeniem tzw. Republiki Chińskiej (więcej na 100.10.10).

Podobno ilość sklepów samoobsługowych, na kilometr kwadratowy i na obywatela, jest na Tajwanie największa na świecie. Łatwo w to uwierzyć przechadzając się po dowolnie wybranej ulicy. Szansa dopicia puszki napoju gazowanego, nawet do połowy, zanim dojdzie się do kolejnego 7/11, Family Mart, itp., jest równa zeru. Chociaż akurat inwestycje w puszki nie są najlepszym pomysłem, bo te same napoje w objętości prawie siedem razy większej są tylko dwuipółkrotnie droższe. Tyle tylko, że wtedy chodzenie z nimi, co oczywiste, raz, że jest dużo mniej wygodne, a dwa, że, z braku publicznych toalet, dużo bardziej ryzykowne.

Bez problemu natomiast trafimy na gar kuchnie i stoiska z jedzeniem smażone na głębokim tłuszczu, których ilość jest odwrotnie proporcjonalna do ilości koszy na śmiecie. Tych jest chyba jeszcze mniej niż chodników, podobnie jak szczoteczek do zębów z twardym włosiem. Są za to do wyboru szczoteczki miękkie, bardzo miękkie, super miękkie i wręcz puszyste.
Natomiast bezapelacyjnym zwycięzcą, według mnie, w kategorii dziwnostki, jest urządzenie do ewakuacji podczas pożaru. Na uczelni, przy co którymś oknie, przymocowany do podłogi, jest metalowy drążek na teleskopie. W razie konieczności lub nieodpartej pokusy zejścia po pionowej ścianie, do wspomnianego drążka przyczepia się uprząż na kołowrotku i ... cóż reszty w instrukcji już nie mam, ale przypuszczam, że projektanci mieli na myśli powolne ześlizgiwanie się w tej uprzęży po ścianie. Nie do końca jestem pewien co do skuteczności tego wynalazku, mam jednak nadzieje, że brak dźwigni kontrolującej prędkość opadania, to nie przeoczenie i zastąpiono ją jakimś mechanizmem zapadkowych wewnątrz kołowrotka. Wątpię w jego skuteczność także dlatego, że ciężko jest mi sobie wyobrazić zestresowanych ludzi, których języki ognia smagają po włosach, upinających te wszystkie klamry i sprzączki, a potem w spokoju ewakuujących się po pionowej ścianie, parę pięter w dół.

Niektóre różnice są tak oczywiste, że aż rzucają się w oczy. Inne są dużo bardziej subtelne i cięższe do wyłapania. Na przykład znana, z Wielkiej Brytanii lub Stanów Zjednoczonych, melodia mobilnego sprzedawcy lodów, na Tajwanie, wygrywana jest przez śmieciarkę. Ciężko zaprzeczyć, że podróżowanie to ciągłe odkrywanie różnic.

100.10.10


Dziesiąty października roku setnego

Obchody stulecia obalenia dynastii Qing, czyli rewolucji Xinhai, świętowane są zarówno w Chińskiej Republice Ludowej i Republice Chin (tzw. Tajwan). Ponieważ Tajwan nie jest członkiem Organizacji Narodów Zjednoczonych, a tym samym nie ma prawnego statusu państwa, nie utrzymuje oficjalnych stosunków dyplomatycznych z większością krajów świata. Z tego powodu defiladę wojskowa, przed Pałacem Prezydenckim w Taipei, razem z prezydent Tajwanu Ma Ying-jeou, odbierało jedynie czterech gości w randze prezydenta - Blaise Compaore (Burkina Faso), Alvaro Colom Caballeros (Gwatemala), Marcus Stephen (Nauru) i Johnson Toribiong (Palau). Wśród zaproszonych gości znaleźli się także, między innymi, były prezydent Litwy Valdas Adamkus oraz były sekretarz obrony USA Donald Rumsfeld.

Europejska układanka 

W chwili wybuchu powstania, 10 października 1911 roku, przeciw władzy cesarzowej Cixi z dynastii Qing, Chiny były w stanie rozpadu, a duża część terytorium kraju pod okupacją obcych mocarstw .
W wyniku przegranej, w pierwszej wojnie chińsko-japońskiej (1894-1895), Chiny, osłabione wcześniejszymi wojnami opiumowymi, podpisały niekorzystny traktat pokojowy (tzw. Shimonoseki), w wyniku którego zrzekły się zwierzchnictwa nad Koreą, utraciły Tajwan, wraz z przyległym archipelagiem Pescadores oraz półwysep Liaotung, na granicy chińsko-koreańskiej, z bazą morską Port Artur włącznie.
Wielka Brytania i USA z zadowoleniem przyjęły zwycięstwo Japonii, ponieważ dzięki klauzuli najwyższego uprzywilejowania, koncesje handlowe jakie uzyskała ona na Chinach, obejmowały automatycznie także te państwa. Ponieważ polityka pod koniec XIX w. była, w dużej mierze, grą o sumie zerowej, obecność Japonii na półwyspie Liaotung i w Mandżurii, była postrzegana przez Rosję i jej sojuszników - Francję i Niemcy, jako zagrożenie w tradycyjnej rosyjskiej strefie wpływów. W wyniku nacisków dyplomatycznych Japonia wycofała się z półwyspu Liaotung, utrzymując jednak, między innymi, wyspę Tajwan i archipelag Pescadores .
Zbliżenie między Chinami a Imperium Rosyjskim skutkowało podpisaniem traktatu o budowie kolei transmandżurskiej, tym samym oddając Mandżurię faktycznie w rosyjską strefę wpływów, a w rezultacie jej aneksję, po upadku powstania bokserów w Chinach (1899-1901). Dodatkowo wydzierżawiono Rosji, na 25 lat (1898), Port Artur, który stał się główną bazą morską rosyjskiej floty wojennej Oceanu Spokojnego.
W 1897 roku II Rzesza Niemiecka otrzymała 99-letnia koncesję w rejonie zatoki Jiaozhou, w północno-wschodnich Chinach, na ternie prowincji Shandong, oraz prawo do zbudowania kolei żelaznej w głąb kraju. Wielka Brytania popierała dążenia Rzeszy, widząc w tym środek zapobiegawczy przeciw rosnącemu w siłę i zdobycze terytorialne Imperium Rosyjskiemu. Nie omieszkała jednak zaanektować Weihaiwei – pobliskiego portu w tej samej prowincji, a także rozszerzyć swoją strefę wpływów na dorzecze rzeki Jangcy. Z kolei reakcją Francji na taki ruch Wielkiej Brytanii, było zajęcie, a następnie wydzierżawienie, części prowincji Guangdong w południowo-wschodnich Chinach, która jednak nie odegrała większej roli, ani gospodarczej, ani strategicznej.


Powstanie

Sun Yat- Sen, doktor nauk medycznych, przez wiele lat spiskował przeciw władzy mandżurskiej dynastii Qing, szukając wsparcia m.in. w Japonii i Stanach Zjednoczonych. XIX-wieczne Chiny, mimo istotnych różnic, dotknięte były tą samą chorobą co kraje europejskie – dużymi wpływami szlachty i żałosną sytuacją niższych warstw społecznych. Mimo podatnego gruntu dla rewolucji, wspomnianych wcześniej okupacji i sytuacji społecznej, wielokrotne próby powstań nie przynosiły rezultatu, podkopywały jednak wiarę w siłę rządów cesarskich. Częściowa nacjonalizacja kolei była ukłonem w kierunku wpływowej szlachty, ale stała się także katalizatorem organizacji opozycji wewnątrz kraju. Powstanie wybuchło w Wuchang i w błyskawicznym tempie opanowało południowe prowincje kraju. Tak jak gwarancja bezpieczeństwa dla obcokrajowców i ich majątków zapewniła nie włączanie się mocarstw europejskich do konfliktu, tak oferta przekazania władzy generałowi wysłanemu do stłumienia rebelii zapewniła poparcie armii dla obalenia cesarzowej. 29 grudnia 1911 roku powstańcy wybrali Suna na tymczasowego prezydenta republiki, którą proklamowano trzy dni później, jako Republika Chin. W międzyczasie, korzystając ze słabości władzy centralnej, Tybet i Mongolia Zewnętrzna ogłosiły niepodległość.

Parada wojskowa 

Dziesiątki tysięcy widzów, już od wczesnych godzin porannych, miały okazje podziwiać sprzęt wojskowy, kolumny którego, rozstawione były na ulicach otaczających główny plac uroczystości. Nie zabrakło maszyn koreańskiego Deawoo, japońskiego Mitsubishi, niemieckiego Mercedesa i amerykańskiej broni rożnego typu – amfibii, Humvee z rakietami przeciwpancernymi, pojazdów opancerzonych piechoty, pojazdów przeciwlotniczych, pojazdów wojsk inżynieryjnych.
Punktualnie o godzinie jedenastej przedstawiciele wszystkich formacji wojskowych rozpoczęli paradę wzdłuż Pałacu Prezydenckiego. Najbardziej spektakularny był jednak synchronizowany przelot 70 samolotów i helikopterów (produkcji amerykańskiej i francuskiej), a także pokaz umiejętności spadochroniarzy lądujących między tajpejskimi drapaczami chmur.