Manifest

Uświadomiwszy sobie, że przedstawiciele rocznika '90 mogą legalnie tytułować się dorosłymi, postanowiłem dokonać retrospekcji szans i możliwości studiów zagranicznych dostępnych kiedy ja byłem w ich wieku.
Kończąc liceum w 1999 roku jedyne studia zagraniczne, jakie mogłem podjąć, ograniczały się do uczelni niemieckich lub angielskich, gdzie mógłbym co najwyżej urzeczywistnić ideał żaka bez grosza przy duszy. Tym chętniej korzystałem z oferty stypendialnej mojej Alma Mater – Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie – umów bilateralnych, programu Erasmus, konferencji naukowych. Za każdym razem konkurencja była ogromna, a każdy wyjazd okupiony był moim ogromnym wysiłkiem naukowym i finansowym – moich rodziców. Z ogromną satysfakcją wspominam konkursy, które wygrałem; te liczniejsze, a przegrane, giną w morkach zapomnienia. Niezależnie jednak, jak wysoko wspinałbym się na palcach i jak wysoko sięgał, zrealizowanie marzenia o studiach na uczelni azjatyckiej, gdzie mógłbym nauczyć się języka chińskiego, pozostawały tym tylko właśnie - niedoścignionym marzeniem ściętej głowy.
Podczas jednej, z coraz rzadszych, wizyt w domu rodzinnym, obejrzałem, w lokalnej telewizji, ogłoszenie konkursu ogłoszonego przez Pana Andrzeja Kosztowniaka, prezydenta miasta Radomia. Zastanowiło mnie skąd mógł on wiedzieć, że konkurs przez niego ogłoszony, z nawiązką wypełnia wszystkie moje oczekiwania dotyczące takiego wyjazdu zagranicznego. Stypendium pokrywało koszt nauki i zakwaterowania, na czas czteroletnich studiów, na Uniwersytecie Kainan na Tajwanie, na wymarzonym przez mnie kierunku logistyka, z możliwością nauki języka chińskiego! Patrząc trzeźwo na tę ofertę, nie miałem najmniejszych szans, bo skierowana ona była raczej do świeżo upieczonych absolwentów liceów, a ja już od paru lat mam tytuł magistra. Ponadto na takie ogłoszenie zawsze odpowiada rzesza chętnych, a proces selekcji jest nieubłagany. Niezależnie od przeciwności, skompletowałem dokumenty: świadectwo maturalne (w wersji z poprzedniego wieku), listy polecające, aplikację konkursową i, w języku angielskim, uniwersytecką oraz list motywacyjny. Ku mojemu, i pewnie po części organizatorów, ogromnemu zdziwieniu, okazało się, że chętni nie tłoczą się ani drzwiami, ani tym bardziej oknami, a po ofertę będącą w zasięgu reki, rzec można pod nogami, nie chce schylić się zbyt wielu.
Po głębszym zastanowieniu może jednak nie jest to aż takie dziwne, bo przecież uczelnia ta, jak i inne azjatyckie, jest zupełnie nieznana w Radomiu, perspektywa wyjazdu na drugą półkulę bez rodziny i przyjaciół przerażająca, a sam pomysł onieśmielający. Od siebie mógłbym dodać, że oferta ta jest mocno spóźniona, bo dla mnie byłoby lepiej, gdyby pojawiła się trzy, pięć, siedem lat temu. Trudności i narzekania można by mnożyć w nieskończoność, bo jest to przecież nasza cecha narodowa. Z drugiej strony to właśnie Polacy po wyartykułowaniu całej listy przeciwności, są tymi którzy potrafią je przezwyciężyć, z właściwym tylko sobie wdziękiem. I tak uczelnia istotnie jest nieznana szerszemu gronu odbiorców, ale już uczelnie partnerskie jak Massachusetts Institut of Technology i London School of Economics, należą do światowej czołówki; wyjazd stypendialny można połączyć ze studiami w kraju wykorzystując urlopy dziekańskie, delegacje naukowe, transfer przedmiotów i zaliczenia roku między uczelniami. Z własnego doświadczenia wiem, że nasi rodzimi dziekani są przychylni rzeczowym argumentom, ponieważ im także zależy na wysokim poziomie absolwentów opuszczających muru uczelni.
Niniejszy blog kieruje głównie do, wspomnianego na początku, rocznika '90. Nie jest moim celem przekonywanie was ani do uczestnictwa w konkursach stypendialnych, ani nawet do samego studiowania. Byłaby to za duża odpowiedzialność spoczywająca na moich barkach, a dla was zbyt łatwa wymówka, gdyby decyzje podjęte, za moją namową, nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Dorosłość to także szansa popełniania własnych błędów i brania za nie samemu odpowiedzialności. Daleki jestem od prób pozbawienia was tej możliwości, ale chciałbym udzielić wam i waszym rodzicom, rzetelnej i rzeczowej informacji na temat studiów na Tajwanie, kultur Azji, tutejszej prozy codziennego życia. Mam nadzieje, że dobrze poinformowani będziecie w stanie podejmować świadome decyzje, a kolejne edycje konkursu będą cieszyły się większą popularnością.